Szczepan Twardoch na inauguracji klubokawiarni "Sienkiewicza 27"
27.01.2013
Szczepan Twardoch
godz. 18:00, Katowice, Klubokawiarnia "Sienkiewicza 27"
To będzie gratka dla wielbicieli dobrej literatury i talentu mieszkającego na Śląsku pisarza, który niedawno został wyróżniony Paszportem Polityki w kategorii literatury.
Szczepan Twardoch ze swoimi czytelnikami spotka się w niedzielę (27 stycznia) o godzinie 18:00. Na początku krótko (autor przyznaje, że chce wreszcie odpocząć od wywiadów, które spadły na niego po nagrodzie) odpowie na kilka pytań. Później przyjdzie czas na autografy i indywidualne rozmowy z czytelnikami
Jury i czytelnicy (to oni po raz pierwszy w głosowaniu ostatecznie wyłonili laureata) docenili jego powieść „Morfinę” „za odważne i szalone studium o męskiej słabości i płynnej tożsamości narodowej, osadzone w realiach pierwszego miesiąca niemieckiej okupacji w 1939 r.”.
Dariusz Nowacki: Od ogłoszenia „Wiecznego Grunwaldu” (2010 r.), który był jego szóstym tomem prozy, pisarz znakomity. Ale na to, czego dokonał w tegorocznej „Morfinie”, po prostu brak słów. Dostaliśmy powieść (nie tylko w moim przekonaniu) wybitną – na swój sposób szalone, a nade wszystko niezwykle odważne studium męskiej słabości i płynnej tożsamości narodowej, osadzone w realiach pierwszego miesiąca niemieckiej okupacji. Czapki z głów!
Piotr Kofta : Na nudnym, szarym tle tożsamościowych dociekań polskiej literatury ostatnich lat ponura groteska Twardocha „Morfina” lśni niczym szlachetny kamień – jest w tej brawurowej historii o małym, rozchwianym człowieku wtłaczanym na siłę w role mężczyzny, bohatera, Polaka czy Niemca coś z Witkacego i Gombrowicza, ale też z Konwickiego z jego najlepszych lat.
Twardoch napisał powieść o pułapkach tożsamości. Bardzo ciekawie gra ze stereotypami: matka Polka i zmysłowa Żydówka, piłsudczycy i endecy. Wszyscy nie są dokładnie tacy, jakimi się początkowo wydają. Wydobywa też gombrowiczowską walkę na słowa i postawy, walkę, którą wywołują zwłaszcza pojęcia „Polska” i „zdrada”.
Justyna Sobolewska, Polityka
To książka szalona, coś jakby powieściowy Quentin Tarantino. Autor stosuje retrospekcje, często zmienia narratora, czasami czytelnik może się poczuć jakby to on, a nie główny bohater zażył morfinę...
Katarzyna Pachelska, Dziennik Zachodni
Jak wielu najwybitniejszych pisarzy, piszących przez całe życie jedną książkę, upaja nas Szczepan Twardoch szczególną mieszaniną, której podstawowe składniki – zdrada, niemieckość, polskość – obecne już "Wiecznym Grunwaldzie", występują w "Morfinie" w nowej, osobliwej proporcji. Ale to i tak jedynie warstwa wierzchnia. Wewnątrz, to triumf literatury. Triumf słowa poszukującego Ja, Ja pogrążonego w rozpaczy. Ta rozpacz, to świadomość, że zdrada, że niemieckość, że polskość mogą przynieść jeszcze więcej cierpienia i zagubić się w plątaninie fałszów.
Jakub Lubelski, Relelya.pl