Najnowsza powieść Maja Lunde o tytule Ostatni,
to książka, która zachwyca, po niesamowitej i otwierającej oczy na życie pszczół Historii pszczół, oraz Błękicie autorka wciąż potrafi oczarować nas swoimi historiami przyciągnąć czytelnika do siebie i nie wypuścić puki ostatnia strona niezostanie przeczytana. Tym razem autorka przedstawia trzy historie połączone ze sobą końmi, ale i wieżami matki i dziecka. Pierwszą i najbardziej odległą historią jest opowieść o Michaiłu; zoologu mieszkającym w Petersburgu wraz ze swą matką w 1881 roku. Mężczyzna wiedzie spokoje życie, dogląda zwierząt, które są pod jego opieką. Jest to człowiek, który pomimo brutalnych czasów, w jakich przyszło mu żyć, stara się kierować sercem, zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. Te spokoje wręcz sielankowe życie nagle się zmienia, gdy do jego biura przychodzą kości być może dzikiego konia. Michaił decyduje się na wyprawę w poszukiwaniu dzikich koni wraz ze znanym podrożeniem, czy wrócą z tego cali? Czy te konie istnieją? Ta historia, pomimo, że dzieję się tak wiele lat temu, ma się wrażenie, że dzieje się każdego roku w niemal każdym domu, w którym ktoś decyduje się na daleką podróż w nowe miejsce, i tak jak bohater powieści nie wie jak sobie poradzi, targają nim zwątpienie, zaprzeczenie czy strach. Druga historia dzieje się w 1994 roku tym razem bohatera jest kobieta i jej syn. Karin, bo tak ma na imię, leci do Mongolii wraz z końmi i swym synem, by spróbować reintrodukcji dzikich koni ich naturalnym środowisku, i w tej historii nie zabrakło bohaterów z kwi i kości, oraz sytuacji, które pewnie znają osoby, które ratują zagrożone gatunki zwierząt. Ja czytałam ten wątek z zapartym tchem, kibicując jej i wraz z nią przeżywając każde nie powodzenie. Trzecią i ostatnią, a zarazem najmocniejszą historia jest ta dziejąca się w przyszłości w 2064, w której nikt nie chciał, by żyć. Świat, jaki znamy obecnie, zmienił się po wojnie, w której ludzie walczyli miedzy sobą nie o terytorium czy religie, ale o żywność i wodę wojnę, w której nie było zwycięzcy, a jedynie przegrani. W tym świecie ludzie nie żyją już w domach, a migrują. Stale się przemieszają w poszukiwaniu jedzenia i innych ludzi. W takim miejscu przyszło żyć Evie i je córce, które są jednymi z ostatnich, które w swym domu (dawnym zwierzyńcu) wciąż mieszkają. Prowadzą ciężkie, chodź stabilne życie, wśród jakie zwierząt jeszcze im zostały. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia matka postanawia zabrać do domu kobietę. Kim jest owa nieznajoma? Jakie ma zamiary? Czy kobiety wciąż są bezpieczne z nią? Te pytania nieustannie zadaje sobie czytelnik, czytając kolejne linijni tej trzymające w napięciu historii. Mocną stroną wszystkich tych wątków są relacje między postaciami, które autorka świetnie oddała, każdy z bohaterów musi radzić sobie z napotkanymi przeciwnościami losu. Wszyscy oni zmagają się z naturą czasem piękną, ale bardzo często bezwzględną i niewybaczającą błędów. To kolejna książka Maja Lunde, która zostanie na długo w mym sercu. To jedna z książek, o których chce się rozmawiać, zastanawiać się jak my byśmy wybrali, co my byśmy zrobili, na miejscu bohaterów i co możemy zrobić, by nasz świat nie wyglądał tak jak wizji przyszłości opisanej w tej książce. Ja polecam ją przeczytać, gdyż to mądra i wciągająca powieść kolejne arcydzieło, o którym się nie zapomina. Więcej na jej temat znajdziecie w moje recenzji - https://youtu.be/zFHb-vfQYuQ